Wiele osób, które spotykam w swojej codziennej pracy pyta: No dobrze, zabytek odkryty – a co się z nim potem stanie? Postanowiłem tak krótko, może nazbyt ogólnie, a może nie o tym napisać ;).
Oczywiście tuż po odkryciu każdy zabytek należy stosownie ‚zainwentaryzować’, wpisać go do tzw. inwentarza polowego, który prowadzi się bezpośrednio na wykopie. W momencie znalezienia zwykle wypisuje się mu również metryczkę, aby podczas później, już w trakcie prac gabinetowych wiedzieć, gdzie dany zabytek został odkryty, tzn. w którym wykopie, w której warstwie, etc. Metryczka zatem trafia do woreczka razem z zabytkiem. Wiem, że wydawać się niektórym z Was może, że przy dużych wykopaliskach, tysiącach zabytków i ogólnym pędzie proces ten pochłaniać potrafi dużo pracy… Tak jest – ale myślę, że to kwestia odpowiedniego podejścia i praktyki 😉
Podczas prac gabinetowych zabytki się czyści z pozostałości ziemi, niektóre myje. Przykładowo ułamki naczyń zwykle starannie się szczotkuje w wodzie i suszy, czasem niczym normalne talerze po obiedzie 😉 Następnie fragmenciki rozkłada się na dużym stole i próbuje się z nich, niczym z puzzli odtworzyć większe partie naczyń, a nawet całe! Zabytki żelazne – te niekoniecznie się myje, bo zwykle po kilkuset latach leżenia w ziemi są tak zardzewiałe, że dodatkowa kąpiel może się dla nich zakończyć zupełną destrukcją. Zwykle trafiają one szybko do specjalistów od konserwacji metali, którzy czyszczą je, a następnie zabezpieczają różnymi środkami chemicznymi przed dalszą korozją. Każdy rodzaj zabytku, w zależności z jakiego tworzywa go wykonano, należy stosownie potraktować, aby wyjęty ze środowiska, w którym spędził setki lat w parę sekund nie zamienił się w kupkę pyłu. Tu oczywiście trochę przejaskrawiam temat, ale wierzcie, zabytki wykonane np. ze skóry czy drewna jak wyschną i ‘poodychają’ współczesnym powietrzem mogą szybko się zniszczyć.
Wyklejone, zakonserwowane zabytki archeolog opisuje, rysuje, fotografuje – słowem wszystko to co często określa się fachowym mianem tzw. ‘opracowania’. To etap, który osobiście uwielbiam ;).
Opisane zabytki trafiają do sprawozdania z badań wykopaliskowych, które archeolog powinien złożyć do Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
Ale co później z zabytkami?
Zwykle ostatecznie trafiają do odpowiedniego dla danego terenu Muzeum. Ale razem z nim do tego Muzeum powędrować powinna karta zabytku, zrobiona przez archeologa dla każdego z nich. Nie zawsze wykonuje się karty dla tzw. zabytków masowych, (np. dwieście ułamków nieornamentowanego szkła okiennego), takich o niskiej wartości poznawczej – ale tu już zależy od Muzeum i zwyczajów tam panujących. Pamiętacie „Butelkę z historią”, o której kiedyś pisałem na blogu https://wordpress.com/post/archeozr.wordpress.com/484 . Dzisiaj pojedzie do Wodzisławia, gdzie trafi do zbiorów miejscowego Muzeum. Wcześniej musiałem dla niej właśnie wykonać taką kartę, zawierającą podstawowe dane o zabytku. Ja korzystam w tym celu ze świetnego programu stworzonego zarówno dla dużych Muzeów, ale także dla ‚niszowych graczy’ w kulturze jak GPA…;) Polecam wszystkim zaglądniecie tu: http://www.tempus24.pl/wp/?page_id=38 , a także do kompatybilnej dla programu przeglądarki zasobów muzealnych http://simuz.pl/ , która już w tej chwili jest oknem na świat dla tysięcy zabytków z górnośląskich Muzeów 😉 Polecam jako archeolog, ale także jako człowiek 😉
No nic, to tak w ogóle i w szczególe chyba tyle 😉 Niedługo znowu w teren…gabinet poczeka na zimę…;) Gdy za oknem plucha, można sklejać dzban od ucha 😉