Za oknem zimowe, mroźne powiewy, wsuwające się niewidocznie pomiędzy gołe gałęzie drzew. Niewidoczne dla oka, ale z pewnością odczuwalne dla nieosłoniętych twarzy czy rąk przechodniów. Tak patrzę, że przez to nawet młodzieży mniej na przysłowiowych osiedlowych ‘trzepakach’, jakoś mniej też wózków pchanych dzielnie przez niezastąpionych dziadków. Marzyło by się usiąść jak Bilbo Baggins przy kominku, zapalić w cieple fajkowego ziela z Longbottom i popatrzyć w otchłań buchających płomieni… od razu robi się ciepło i przytulnie…
Może trochę zbyt literacko, ale chciałem w ten sposób rozpocząć krótką notkę o niepozornym, ale w gruncie rzeczy niezwykle ciekawym zabytku. Parę miesięcy temu poprosiłem mojego znajomego, mieszkańca naszego górnośląskiego Kozłowa Patryka o kilka aktualnych fotografii pozostałości miejscowego dworu na kopcu. Kilka lat temu razem z moją przyjaciółką Moniką badaliśmy go archeologicznie. Patryk zrobił świetne fotki, ale co chyba najbardziej ciekawe, stąpając po krawędzi płynącego na południe od wzniesienia strumienia wypatrzył na jego brzegu z pozoru bezwartościowy, gliniany okruch. Zaciekawiony odkryciem podrzucił mi go mi do oceny i dalszego przekazania do konserwatora.

Jak wynika z oględzin ten gliniany artefakt to nic innego na fragment główki glinianej fajki. Od razu przyszło mi na myśl – a może popalał w niej w przeszłości tytoń mieszkający w pobliskim dworze szlachcic, a może ktoś z jego bliskich? Jak wykazały badania archeologiczne, drewniana rezydencja istniała tu już w 2 połowie XV w., a po pożarze w początkach XVI stulecia wzniesiono tu kolejny budynek, który przetrwał być może aż do zawieruchy Wojny trzydziestoletniej (1618-1648). Główkę wspomnianą wykonano z żelazistej gliny, jakiej w okolicach Gliwic nigdy nie brakowało, prostymi metodami, znanymi pewnie nawet wiejskim garncarzom. Nie jest ona bogato zdobiona czy specjalnie wykwintna, można powiedzieć była to prosta fajka do codziennego użytku. Co ciekawe w trakcie badań archeologicznych nie natrafiliśmy na żaden inny podobny zabytek. A wszelakich przedmiotów związanych z użytkowaniem tej rezydencji szlacheckiej odkryliśmy naprawdę wiele, z racji tego, iż pożoga sięgnęła po niego nagle, przykrywając spalenizną całe doczesne wyposażenie.
I tak sobie pomyślałem, czy te kilkaset lat temu szlachcic Kozłowski zasiadał sobie też jak Bilbo w niewielkiej izbie swojego domu i ćmił fajkę myśląc o problemach doczesnych czy może nawet skomplikowaniu całego znanego mu świata? A za oknem hulał wiatr w kozłowskich lipach i dębach…tak jak do dziś hula…

Mezzotint autorstwa A. Blootelinga (Bloteling) wg P. Staverenusa.
Staverenus Petrus, ok. 1634-1654 (źródło: https://wellcomecollection.org/works/rjf2c5dn; licencja: https://creativecommons.org/publicdomain/mark/1.0 )