Stary wóz powoli przesuwał sie drogą wśród usłanych zbożem pól. Gdzieniegdzie tylko maki i chabry burzyły ten widok falującego, złocistego morza. Minęło juz przeszło dwa lata od czasu, kiedy wygłodniałe bandy żołdaków Mansfelda opuściły te ziemie. Był to trudny czas dla tej ziemi. Czas, w którym bieda i strach przeplatały sie niczym biel i czerń na korze starej brzozy. Czas na szczęście miniony.
Młody Wenzel siedział obok mamy, wpatrzony nieco sennie w ten monotonny widok. Nie mógł sie juz doczekać spotkania ze stryjem, którego opowieści o walecznych przodkach rodziny von Pelka zawsze dostarczały rumieńców na jego twarzy, twarzy dziarskiego młodziaka. Rudziniec już był blisko.
Murowany dworek stryja nie był dużą, lecz pewnością urokliwą rezydencją. Wenzel uwielbiał szczególnie jej otoczenie, ten zapach wilgotnego powietrza płynącego z otaczających kopiec rozlewisk niewielkiego strumienia, rechot żab, szum tutejszych starych dębów. Uwielbiał też wiele zakamarków dworku stryja, ale najbardziej piwnicę.

Dla wielu piwnica dworu stryja była miejscem zwyczajnym, ot składzik na rupiecie i zapasy. Ale nie dla Wenzla. Stryj popijając wino, nalewane obficie z dębowej beczki opowiadał mu tu o wielkich bitwach, bohaterskich szarżach przodków na polach Mohacza, o tym, że dziad Lukas zawsze trafiał ze swojego arkebuza, nawet jak w jego żyłach krążyła już pokaźna dawka okowity. Klimat tych opowieści potęgowały tlące się słabo w wilgotnej piwnicy łuczywa. Oczy małego Wenzla wydawały sie jednak niemal płonąć w ich blasku. Światło odbijał też metalowy kranik beczki, rzucając na mroczny sufit piwnicy tajemniczy kształt. Kształt przypominający nieco walczącego z pradziadami Turka.


Ćwierć wieku później Wenzel von Pelka z dumą przyglądał sie pracy ściągniętego z samego Opola artysty, który zwinnymi ruchami nanosił na ścianie jego dziarski wizerunek. W otoczeniu zastęp Świętych i on. Przed oczami jak żywe stały mu obrazki z opowieści stryja o dzielnych przodkach. Mimo, iż nie był wojennym zabijaką, czuł, ze jest ich godnym następcą.
Świeżo wzniesiony kościół Św. Michała Archanioła napawał go dumą, nie mniejsza niż to, że niedawno stał się właścicielem całego rudzinieckiego majątku i dworku ukochanego stryja. Nawet beczka, z której stryjek popijał swoje ulubione wino nadal stała w piwnicy. Tylko kranik pośniedział nieco od wilgoci. Nadal jednak błyszczał w świetle świec, teraz obok oczu młodego Henryka, który z otwartymi ustami słuchał opowieści ojca. O dzielnych przodkach oczywiście…

Weznzel von Pelka na malowidle we wnętrzu kościoła (źródło: Jawor-Baranowska, 2013)
Post scriptum
Wenzel von Pelka jest postacią historyczną, fundatorem kościoła drewnianego w Rudzińcu w 1657 roku. Prawdziwy jest również dwór murowany, którego relikty odkryła nasza dzielna ekipa badawcza w trakcie badań tajemniczego kopca nieopodal kościoła w 2022 r. Wzniosła go zapewne rodzina von Pelka, która władała dobrami rudzinieckimi od 1556. Wszystko wskazuje na to, iż że wzniesiono go w miejscu starszego, drewnianego dworu późnośredniowiecznego. Prawdziwa jest piwnica dworu , której fragment odsłoniliśmy i fragment kranika beczki. Reszta to historia, która mogła się wydarzyć, a może nie… Ale czy Einstein nie miał racji mówiąc, że „wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy, ponieważ wiedza jest ograniczona..”? Sami zdecydujcie 😉
Lit:
J. Jawor-Baranowska 2013, Właściciele pałacu i dórb rudzinieckich w latach 1556-1945, Rocznik Muzeum w Gliwicach, t. XXIV, Gliwice.
R. Sękowski, 2008, Herbarz szlachty śląskiej, t. VI, Chudów 2008.